27 listopada 2014

Messi... Jak pobic ten rekord?

W środę ponownie mieliśmy okazję przebierać w meczach wspaniałych drużyn.
Mówię tutaj o kolejnych spotkaniach grupowych Ligi Mistrzów. Ze względów
oczywistych wybrałem Real Madryt - FC Basel. Tak jak pisałem wcześniej
liczyłem na prawdziwą goleadę w wyoknaniu Królewskich, tak się jednak nie stało.
Na boisko wybiegło kilku piłkarzy, którzy  nie zawsze dostają czas od pierwszej
minuty. Mam tutaj na myśli Coentrao, Varane i Navasa. Zacznijmy od tego, że
chyba żaden z nich nie zawiódł. Najgorzej z nich wystąpił Portugalczyk, ale
warto pamiętać, że wraca on po kontuzji, a i tak gra nieźle. Jedyne co mam
mu do zażucenia, to po prostu grał w mojej opini zbyt nerwowo. Zarobił nawet kartkę. Na boisko wybiegł jeszcze Arbeloa. Zapomniałem o nim. Był to chyba najsłabszy punkt drużyny. Nie przypominam sobie żadnej dobrej akcji ofensywnej w jego wykonaniu, do czego przyzwyczaił nas grający na tej samej pozycji Carvajal. W obronie też popełniał sporo błędów. W spotkaniu oglądać mogliśmy tylko jedną bramkę strzeloną przez Cristiano Ronaldo. Gol padł po wspaniałej akcji Benzemy z właśnie CR7. Może to tylko moje spostrzeżenia, ale wydawało mi się, że portugalski crack był dość nerwowy podczas meczu. Nie ma się co dziwić, Messi wieczór przed pobił rekord Ligi Mistrzów i to w dość pięknym stylu. Mogliśmy oglądać jeszcze kilka ładnych akcji w wykonaniu Królewskich, jednak żadna piłka nie wylądowała w siatce. Szczególnie podobał mi się strzał Bale. Walijczyk pięknie uderzył, niestety piłka odbiła się od poprzeczki. Walijczyk powoli wraca do swojej formy z poprzedniego sezonu. Nie popełnia błędów, ale przyzwyczaił nas do naprawdę wysokiego poziomu i spektakularnych zagrań, dlatego ja czekam aż znowu pokaże szczyt swoich umiejętności. Wszyscy rozpływają się nad skutecznością pary CR7 - Benzema, niech poczekają jak znowu wróci BBC tak popularne w poprzednim
sezonie. Jeśli atak Realu teraz jest już AŻ tak skuteczny, to co będzie jeśli dołączy jeszcze Bale. Cóż więcej.. Chyba nie ma co pisać więcej o tym spotkaniu.. Real ponownie wygrał wciąż jest liderem w grupie. Przypomina mi się jeszcze zamieszanie z sędzią technicznym. Który zamieszał się przy  zmianach piłkarzy drużyny Realu. Znaczy albo zamieszał albo nie, nie jestem pewny o co tam dokładnie chodziło. Prawdopodobnie miał zejść Coentrao, a zszedł James ;) No ale jak wiadomo nie wpłyneło to znacząco na przeieg meczu. Choć wyglądało dość komicznie.

Dla tych co jeszcze nie ogarneli, to wyniki pozostały istotnych spotkań:
Ludogorets - Liverpool FC 2:2
Atletico Madryt - Olympiakos Pireus 4:0
Arsenal Londyn - Borussia Dortmund 2:0
Malmö FF - Juventus Turyn 0:2

25 listopada 2014

Stawiam na emocje. (Nie)pokonany Bayern.

Dzisiaj mogliśmy raczyć się kolejnymi meczami z fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Jako kibic czułem się postawiony pod ścianą, zresztą nie pierwszy raz, ponieważ
w tym samym czasie, emitowane były różne mecze, które chciałem obejrzeć.
Czasami podejmuję próby oglądania wszystkich jednocześnie, ale kończą się one
marnym skutkiem. Albo skupiam się na jednym, albo nie wiem nic. Tak więc stojąc
przed wyborem: Barcelona, PSG, Bayern, Chelsea... Zdecydowałem się na Bayern..
Mecz wydawał się chyba najbardziej emocjonujący, ponieważ grali z Manchesterem City, zatem spodziewać się mogłem wyrównanego spotkania. Zapowiadało się o tyle ciekawie, że City nie mogło przegrać, jeśli miało nadzieję, na fazę pucharową. Spotkanie nie mogło przebiegać dla nich lepiej... W 20. minucie Benatia zostaje ukarany czerwoną kartką, a City dostaje rzut karny. Aguero się nie pomylił, a Neuer musiał wyciągać piłkę z siatki. Prowadzą 1:0, Bayern gra w osłabieniu. Zwycięstwo mają w kieszeni... Czy może być lepiej? Otóż może być gorzej. Bawarczyków wcale nie przytłoczyła strata jednego zawodnika i jednego gola. Zmobilizowani piłkarze starali się nawet dominować na boisku, starali to może złe określenie, bo po prostu im to wychodziło. W 40. minucie do bramki trafia Xabi Alonso, a w 45. Robert Lewandowski po pięknej główce. I tak oto City pomimo przewagi jednego zawodnika zostaje przyparte do muru. Co robić? Najważniejsze to nie wpaść w panikę i realizować swój plan. Niestety Bayern skuteczne wybijał im zwycięstwo z głowy, przerywając wszelkie ataki. W okolicy 80. minuty komentatorzy zwrócili uwagę na fakt, że stadion opuszczać zaczynają kibice.. Jak się później okazało nie mogli oni zrobić nic gorszego i głupszego. W mojej opinii zostali oni po prostu ukarani za tak idiotyczne zachowanie i brak szacunku do klubu.. Bo nie wyobrażam sobie, żeby
opuścić swój ukochany klub, bo gra mu się nie układa.. No ale do sedna.. Kibice zaczynają opuszczać stadion, a Bawarczyków zaczyna opuszczać szczęście... Po fantastycznej akcji (85. minuta) Neuera ponownie pokonuje Aguero. Jest 2:2 City znowu zaczuna liczyć się w grupie. Przecież mieli nie przegrać.. Remis też jest jakąś opcją dającą nadzieję. Jest OK! Bawarczycy  pewni, że wywiozą 3pkt muszą ponownie przycisnąć przeciwników... Niestety pewnie jakiś wpływ musiało
mieć to, że grali w 10, pomimo mądrego rozgrywania piłki musieli to odczuć i przypuszczam, że było to właśnie w końcówce spotkania. W 90. minuce do bramki ponownie trafia Aguero, zostając tym samym bohaterem Manchesteru City, odnotowując na swoim koncie wspaniały występ i hattricka.  Bayernowi pozostaje tylko ze spuszczonymi głowami zejść z boiska. Cały mecz rozegrali w ładnym
stylu, niestety nie to decyduje o tym kto wygrywa. Mecz oglądało się całkiem przyjemnie, tak jak liczyłem, żadna z drużyn nie zdominowała drugiej. A jeszcze Neuer musiał trzykrotnie sięgać po piłkę w siatce. Nie powiem.. przyjemny widok dla oka ;) A no i jeszcze City zniszczyło passę Bayernu, który od porażki z Borussią w sierpniu nie przegrał żadnego spotkania. No cóż.. Bywa i tak :)

Dla ciekawskich: 
Schalke 04 - Chelsea: 0:5
APOEL - FC Barcelona: 0:4
PSG - Ajax Amsterdam: 3:1

22 listopada 2014

Beniaminkowa rozgrzewka. Gol bez oddania strzału? Mozna?! Mozna!

Po przerwie długiej jak reklamy w Polsacie, piłkarze powrócili ze zgrupowań
reprezentacyjnych do swoich klubów. Dzisiaj chcę napisać o meczu rozegranym
przez Real Madryt i wspomnieć o tym co na boisku wyczyniała FC Barcelona.

Choć opowieści o legendarnym już #wirusieFIFA jest chyba więcej niż odcinków
Mody na sukces, to przyznać muszę, że tym razem był on dość łaskawy dla
piłkarzy Carlo Ancelottiego. Kontuzję złapał TYLKO jeden piłkarz, ale AŻ
Luka Modric. Jest to niewątpliwie wielka strata dla Realu, ale szczęśliwie
ma kto zastąpić Chorwata na zajmowanej przez niego pozycji. Dzisiaj mogliśmy się
o tym przekonać, gdy na boisko wbiegł ISCO. Zacznijmy od początku...
Eibar... Beniaminek La Liga nie mógł szczególnie zagrozić Królewskim, co dało
się wyczuć w spokoju jaki na początku spotkania prezentowali piłkarze Realu Madryt. Zaskoczyć mogła ich jednak dobrze zorganizowania obrona przeciwnika, a także próby atakowania bramki Ikera Casillasa. Okazało się jednak, że to nie wystarczy... W 23. minucie do bramki trafia James Rodriguez, w 43. minucie CR7, w 69. Benzema, no i w 83. ponownie CR7. Eibar choć ambitnie próbował, to nie ustrzelił choćby jednego gola. Cristiano Ronaldo, zwany przez niektórych Penaldo trafia w kolejnym już meczu La Liga śrubując tym samym swój rekord. Liczba jego trafień w tym sezonie jest prawdopodobnie większa od ilości czytelników tego bloga, zatem pozostaje mi tylko pogratulować i życzyć powodzenia w dalszych rozgrywkach! Można mówić o nim różnie... Że Krystyna, Że Penaldo, ale to musi imponować... Reszta piłkarzy klasycznie rozegrała bardzo dobry mecz, na boisku pojawił się nawet wracający po kontuzji Fabio Coentrao, który mam nadzieję zagra jak najdłużej. Mecz kończy się wynikiem 4:0.

No tak chciałem jeszcze napisać o Barcelonie. Tutaj trochę krócej. Spodziewałem
się zaciętej walki ze strony Sevilli. Jednak Messi, który pozazdrościł Milikowi
jego trafienia w meczu ze Szwajcarią, trafia do bramki przeciwnika z rzutu wolnego. Pobija tym samym swój wymarzony rekord, który blokował go od kilku spotkań. Przyznaję... Już wtedy straciłem ochotę na oglądanie tego meczu, bo wiedziałem jak to się skończy. Dużo się nie pomyliłem. Za chwilę gola strzela kolejny piłkarz Barcelony.. A nie chwileczkę, trafił on nie do tej bramki co powinien. Sevilla remisuje 1:1 choć do tego momentu nie oddała żadnego strzału na bramkę Bravo. Można?! Można! To zmobilizowało chłopaków z Katalonii, którzy szturmem zaatakowali bramkę portugalskiego bramkarza Beto. Messi trafił jeszcze dwukrotnie śrubując swój rekord, Sevilla nie stworzyła już chyba poważniejszego zagrożenia, a mecz kończy się wynikiem 5:1. Jednostronne spotkanie, choć moim zdaniem na pochwałę zasługuje Krychowiak, który w hiszpańskim klubie sprawdza się chyba lepiej niż w naszej reprezentacji.

Powrót do La Liga udał się obu klubom jak niedzielny obiad u babci, a już we wtorek wracamy do rozgrywek w Lidze Mistrzów. Choć Real zapewnij już sobie wyjście z grupy, to osobiście czekam na kolejną goleadę. Mam nadzieję, że mnie nie zawiodą!

15 listopada 2014

Spektakularny? Ambitny? Pracowity? Nieszablonowy?

Pewnie zastanawiacie się o kim mowa w tytule? Może zaraz sami się
domyślicie, a jeśli nie to ja rozwieję wasze wątpliwości. Chodzi o to, że
właśnie obejrzałem mecz Hiszpani, mecz o punkty w eliminacjach do Euro.
Szansę wystąpienia w pierwszym składzie otrzymał niesamowity chłopak,
który wszystkich zaskakuje swoimi ostatnimi wyczynami w klubie. Tak, dokładnie,
mowa tutaj o ISCO. O ile wszyscy pamiętają występy reprezentacji Hiszpani
na Mundialu w Brazylii, to zrozumieją, że do każdego następnego ich spotkania
podchodzę trochę z nerwami. Sam nie wiem czego mogę się spodziewać. Czy będzie to występ na poziomie polskiej ekstraklasy? Zawsze przypomina mi się wtedy mecz, w którym ktoś krzyknął 'Grajcie na Wawrzyniaka, on jest cienki!', pomijając to, ze rozśmieszył mnie on do łez, to w trakcie meczu Hiszpanów spodziewać można się 'Grajcie na Pique, on jest cienki!', oczywiście w ich ojczystym języku. Każdy kto widział ostatnie występy tego piłkarza zgodzi się ze mną, że na pewno nie skupia on się na tym co dzieje się na boisku. W zasadzie, to nie ma się co dziwić, jeśli jego żoną jest Shakira, chyba każdy myślami błądziłby gdzieś tam... w domu... przy niej... ehhh.. Dobra, ale nie o tym chciałem pisać, chłopak wygrał życie mając taką żonę, a teraz zamknijmy ten temat. Wróćmy do występu Hiszpanii w eliminacjach do Euro. Tak jak pisałem, spotkania z ich udziałem stały się niepewne. Teraz jednak wystąpić miał Isco będący w niesamowitej formie. Od samego początku dużo piłek trafiało właśnie do niego, był bardzo aktywny, rozpoczynał kilka rajdów, zaliczył kilka strat piłki. Jednak po nieudanym strzale Pedro z kilku metrów, chłopak musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Po szybkiej wymianie piłki oddał strzał zza  pola karnego... Piłka leci... Oczekiwanie... TAAAAAAAAK! GOOOOOOOOOOL! Hiszpania prowadzi 1:0! Isco zalicza GOLA! Nie chciałbym skupiać się tutaj na tym meczu, bo pisać chciałem tylko o Isco. Teraz kilka wspomnień... Isco został kupiony z Malagi do Realu Madryt jako obiecujący piłkarz za 27mln euro. Zaliczył fantastyczny początek sezonu w nowym klubie, jednak z czasem forma spadała, tracił wiele piłek, dostawał mniej czasu na boisku, zabrakło dla niego miejsca. W nowym sezonie Real Madryt pozyskał kilku nowych zawodników grających w środku pola, nikt nie przypuszczał, żeby sytuacja Isco się poprawiła, zaczęły się jak zwykle złośliwe komentarze, co do kwoty jaką klub wydał na tego zawodnika. Jednak, jakaś szczęśliwa gwiazda sprzyjała mu tam na górze, Bale złapał kontuzję, a Isco dostawał szansę w kolejnych meczach bez Walijczyka. Kibice mogli obserwować niesamowitą przemianę. Seria nieszablonowych zagrań, walka o piłkę w defensywie, świetna kondycja, tak właśnie się prezentował, a właściwie wciąż prezentuje. Nie chcę zapeszać, ale chłopak ma dopiero 22 lata, prezentuje się niesamowicie, już gra w najlepszym klubie na świecie. Grając u boku Cristiano Ronaldo może się jeszcze wiele nauczyć, a jeśli wciąż będzie tak ciężko pracował, wiem, że to naprawdę odważne słowa, ale myślę, że może dorównać umiejętnościami Portugalczykowi. Choć teraz zrobiło się trochę ciasno w Realu Madryt, to problem ten pozostawiamy Carlo Ancelottiemu, który na pewno załatwi sprawę tak aby nikt nie był pokrzywdzony. Swoją ciężką pracą Isco zasłużył na jak najwięcej minut na boisku i mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Teraz dostaje szansę w reprezentacji Hiszpanii i jestem pewny, że jeśli wciąż będzie prezentował taki poziom, to stanie się kluczowym zawodnikiem i ikoną Hiszpanów. Osobiście go uwielbiam i kibicuję rozwojowi jego umiejętności. Jestem pod ogromnym wrażeniem przemiany jaką przeszedł pod okiem szkoleniowca Realu Madryt.

Na koniec dla tych co nie mieli okazji obejrzeć meczu Hiszpana - Białoruś, zakończył się on wynikiem: 3:0.

A oto fantastyczne trafienie Isco:

14 listopada 2014

Kwartet goli? Kto? Polacy? Niemozliwe?

I gdzie są teraz wszyscy hejterzy? Reprezentacja Polski odnosi kolejne
zwycięstwo, a w swoim dorobku posiada już 10 pkt. Oglądając mecz, każdy
musiał zauważyć, że w pierwszej połowie szło nam jak po gruzie :) Po kilku
nieudanych akcjach pod bramką przeciwników, Polaków opuściła chyba wiara w
zwycięstwo, a przeciwnik ruszył do ataku. Na szczęście ze skutecznością
bywało różnie, dlatego do przerwy udało nam się zachować czyste konto.
Choć początek drugich 45 minut też nie mógł zadowalać, to Robert Lewandowski
starał się zmotywować drużynę do ataku i tak po spektakularnym strzale,
który powinien zakończyć się golem w prezencie otrzymaliśmy jedynie rzut
rożny. Jedynie? Właściwie powinienem powiedzieć AŻ rzut rożny, ponieważ
to właśnie po nim Glik odgruzował [:)] nam dostęp do bramki przeciwnika.
Udało się! Komentatorzy krzyczą z radości, kibice podobnie, a pozerzy
oni jak zawsze, zostają kibicami drużyny, która aktualnie wygrywa. Jedna
bramka, jest fajnie, ale to nie gwarantuje nam zwycięstwa... Gruzja próbuje
złożyć jakąś akcję, Polacy się bronią, sędzia gwiżdże... Rzut wolny dla Polaków!
Śmiesznie się składa, bo komentator w tym momencie mówi, że to nie Rybus powinien wrzucać piłke, że są inni, lepsi. Piłka szybuje w górę, chwila napięcia...
GOOOOOOOL! Strzela Krychowiak, a piłkę wyłożył mu Glik, oczywiście po wspaniałym dośrodkowaniu Rybusa. Polski obrońca ponownie ma udział w radości Polaków. Reprezentacja zyskuje ogromną pewność siebie, rozpoczynają się kolejne ataki, gola strzela lewą nogą Mila, zasłużył na to. Po kilku zmianach zaprowadzonych przez trenera, piłkę dostaje Lewandowski (choć chciałoby się powiedzieć LewanGOLski, niestety tym razem się nie udało), kolejna akcja strzał,
piłka odbita trafia do Milika i TAAAAAAK! Znowu radość, kibice szaleją..
4:0!!!!!!!!!! Na trybunach w Tibillisi cisza, ale kto się dziwi?
Gruzja traci ostatnią szansę na grę w EURO2016. W końcu możemy się cieszyć,
gra reprezentacji w ostatnich meczach, choć nie zawsze układa się idealnie,
to może się podobać, kolejne zwycięstwa, radość kibiców no i przede wszystkim
wspomniane wcześniej 10pkt w eliminacjach do EURO2016! Od siebie współczuje
reprezentacji Gruzji, ale przecież sami znosiliśmy gorycz porażki przez
ostatnie kilka lat, cieszmy się chwilą, która mam nadzieję będzie trwała
wiecznie. A teraz ostatni gruzowy żart... Rozbiliśmy przeciwnika w pył i gruz :)))